Faworyci nie zawiedli, Kings wygrali z Wilkami przed własną publicznością

[vc_row][vc_column][vc_column_text]Kraków Kings rozegrali pierwszy w tym sezonie mecz na własnym terenie. Ich rywalem były Wilki Łódzkie, które nie postawiły się faworytom i uległy wyraźnie 0:37.

Ponownie kluczowa okazała się postawa Filipa Mościckiego. Rozgrywający „Królów” wyprowadził gospodarzy na prowadzenie po kilkujardowym biegu z końcówki pierwszej kwarty. Próba podwyższenia za dwa „oczka” okazała się nieudana. Drugie 12 minut dało Kings kolejne punkty, tym razem po przebiegnięciu 30 jardów w endzone przebił się Daniel Lazarowicz. Próba podwyższenia kopnięciem również nie przyniosła oczekiwanego skutku. Futbolówkę zdołał bowiem zablokować Hunter Glenn. Marcin Masłoń nie posłał piłki między słupki również w końcówce drugiej kwarty, kiedy w ostatniej próbie, Kings postanowili wykonać field goala. 24-jardowa próba kopacza gospodarzy była nieudana. Jeszcze przed zejściem do szatni krakowianie dopięli jednak swego i zadali kolejny cios. 20-jardowa akcja podaniowa zakończyła się przyłożeniem Marcina Niedziałka. Masłoniowi wreszcie udało się celnie kopnąć i na przerwą Kraków Kings schodzili z prowadzeniem 19:0.

W drugiej połowie uaktywnił się Bernard Wiązania i to właśnie on został autorem czwartego touchdownu dla gospodarzy tego starcia. Jednym z ważniejszych graczy po stronie Wilków był tego dnia niewątpliwie Hunter Glenn. To właśnie Amerykanin po raz drugi zablokował próbę jednopunktowego podwyższenia Marcina Masłonia. Na uwagę zasługuje także to, co wydarzyło się chwilę później. Wilki nie zdołały przejść do ataku, ponieważ sprytne kopnięcie piłki w wykonaniu Kings padło łupem Jarosława Satkowskiego i krakowianie cały czas byli stroną atakującą. Duet Filip Mościcki – Bernard Wiązania w trzeciej kwarcie ponownie dał o sobie znać. Utalentowany skrzydłowy zapisał na swoim koncie drugie przyłożenie. Nie błyszczał natomiast Masłoń, który znowu nie potrafił wykorzystać próby podwyższenia. Kings mieli już pewne drugie w tym sezonie zwycięstwo, dlatego szansę dostał młody Mateusz Wiecheć. Utalentowany quarterback nie miał najlepszego początku, ponieważ w trzeciej kwarcie pozwolił Mariuszowi Bętowskiemu na zanotowanie interception. Przechwyt w ostatniej odsłonie meczu zaliczył również inny zawodnik Wilków – Julian Traczykowski. Gospodarze nie pozostali rywalom dłużni i już po chwili wrócili do ataku. Podanie Damiana Waszczyka złapał bowiem Sebastian Szarek. Wiecheć zdołał się jeszcze zrehabilitować, posyłając celne podanie w endzone. Tym razem na listę punktujących wpisał się Karol Łukaszko. Przez błąd przy snapie kolejne podwyższenie okazało się nieudane i spotkanie zakończyło się wynikiem 37:0.

Spotkanie, o czym świadczy wynik, przebiegło zupełnie nie po naszej myśli. Drużyna z Krakowa dominowała we wszystkich aspektach gry, ciężko widzieć swoje plusy po meczu z takim przebiegiem w naszym wykonaniu. Do poprawy jest bardzo dużo i drużyna Kings pokazała nam to dobitnie. Niestety, to już kolejny sezon, w którym zaliczamy całkiem nieudane początki i nad tym trzeba się mocno zastanowić. Wierzę jednak, że Wilki mają o wiele większy potencjał, niż pokazują to wyniki dwóch pierwszych spotkań. Już w najbliższy weekend rewanżowe spotkanie z drużyną Rebels i wynik pokaże, czy trenerzy dadzą radę poprawić braki – ja jestem przekonany, że tak – powiedział Bartłomiej Knap z Wilków Łódzkich.

Moim zdaniem w pełni zasłużyliśmy na zwycięstwo, zagraliśmy dobry mecz. Byliśmy do niego dobrze przygotowani, wystarczająco dużo czasu poświęciliśmy analizie gry przeciwnika. Dzięki temu wiedzieliśmy czego można się po Wilkach spodziewać. Uważam jednak, że stać nas na jeszcze więcej i chcemy to udowodnić w następnych meczach – ocenił MVP ofensywy po stronie Kraków Kings, zdobywca dwóch przyłożeń, Bernard Wiązania.[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_text_separator title=”autor: Mariusz Kańkowski foto: Slaweg-Foto Slawek Boczkowski”][/vc_column][/vc_row]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *