[vc_row][vc_column][vc_column_text]W 2017 roku ukazał się ciekawy artykuł w New York Times o tym jak zawodnicy akademiccy futbolu amerykańskiego grający na lini mają wręcz nakaz gry w stabilizatorach na kolano i „kostkę” w celu niwelowania ryzyka skręcenia powyższych stawów. Kiedy spojrzymy na nasze rodzime podwórko, to zobaczymy, że mnóstwo graczy przed treningiem a tym bardziej przed meczem wchodzi na boisko zatejpowanie na sztywno lub w stabilizatorach. Pozostaje pytanie czy to faktycznie konieczne?
Brian Moore, jeden z wysoko postawionych przedstawicieli firmy DonJoy zauważył, że ortezy kolanowe pomimo tego że zaczęły być produkowane na szeroka skalę w latach 90 to podbiły rynek dopiero na początku roku 2000 a badania wykazały, że wskaźnik uszkodzenia mocno obciążanych kolan zawodników spadł. O wiarygodności badań można dyskutowa
, nie mniej jednak znakomita większość liniowych została zobligowana do noszenia stabilizatorów (również na stawy skokowe), nawet jeżeli nie było wcześniejszego epizodu uszkodzenia!!!
Jaki stosunek mają opiekunowie medyczni do ortez?
Brian Pietrosimone – asystent na wydziale Nauk Sportu na Uniwersytecie Północnej Karoliny mówi „ blisko 100 % zawodników akademickich używa ortez ale robią to bez medycznego udowodnienia, zwłaszcza, że badania są niepokojąco niejednoznaczne ”
Istnieją spekulacje, że zewnętrzne stabilizatory a właściwie tak duża skala ich używania jest bardziej trendem, które w sporcie są często spotykane. Wystarczy zwrócić uwagę jak po olimpiadzie w 2012 roku na popularności zyskał kinesiotaping czy bański chińskie, którymi potraktowany został Michael Phelps na olimpiadzie w Rio.
Z drugiej strony Danny Poole – dyrektor medycyny sportowej w Clemson twierdzi: „ jeżeli słyszysz od swoich zawodników, że dzisiaj stabilizator go uratował, to wiesz że jakoś musi działać”
Wśród zawodników zdania też są podzielone. Ross Pierschbacher, ofensywny liniowy z Crimson Tide twierdzi „ owszem są niewygodne, dziwnie wyglądają a z czasem śmierdzą, ale pomimo tego kochamy je” Natomiast Tyrone Crowder, gurad z Clemson przestał ich używać w trakcie meczu. „ Kiedy nie używam ortez, czuje się jakbym latał” – mówi.
Jeżeli na poziomie uniwersyteckim zdania są podzielone to jak do tego podejść u nas? W Polsce każdy ortopeda po urazie kolana powie, że nie powinno się wracać do futbolu, ale jeżeli już „musimy” to orteza jest obligatoryjna. Z bardziej błahymi skręceniami stawu skokowego jest podobnie. Potwierdzeniem tego jest obraz na treningach i meczach. Mnóstwo zawodników stabilizuje się zewnętrznie czy to przez ortezy czy sztywne tejpy.
Z punktu widzenia fizjologii każdy z nas ma system odpowiadający za stabilność naszych stawów, który aby działać musi być regularnie bodźcowany. Zewnętrzna stabilizacja „rozleniwia” ten układ, spowalniając czas rekcji mięśni, a wówczas łatwiej o uraz. Zatem, jeżeli nie doszło wcześniej do uszkodzenia, to stosowanie ortez na wyrost jest bez sensu. Używanie zewnętrznej stabilizacji uważam za rozsądne a czasem nawet konieczne, kiedy jesteśmy w trakcie sezonu i zwyczajnie nie ma czasu na dbanie o stabilizacje, ale kiedy sezon się kończy i mamy ku temu okoliczności ( tak jak teraz!) aktywujmy ten system, który dała nam natura, walczmy o zakresy ruchu i osiowanie kończyny, a wszystko będzie dobrze.
Na koniec dodam jeszcze, że nie znalazłem żadnych jednoznacznych badań potwierdzających że ortezy zmniejszają ryzyko uszkodzenia kolana. Co więcej, nie ma na rynku takich stabilizatorów, które ograniczyłyby rotacje piszczeli, a to ona jest głownie odpowiedzialna za zerwanie ACLa. Co więcej na własne oczy widziałem jak zawodnik grający w dobrej ortezie uszkodził kolano. Być może uraz był mniejszy ale jadnak doszło do niego. We wszystkim trzeba kierować się rozsądkiem, dlatego pamiętajmy, kiedy kończy się sezon walczmy nie tylko o aspekty siłowe i motoryczne, ale także o stabilność![/vc_column_text][vc_single_image image=”4773″][/vc_column][/vc_row]